Czterech Sabotażystów i Diabeł, który jest Poczuciem Winy

il. kNZZ

Wszyscy roimy sny o wielkości. Kim chcielibyśmy być wobec świata. Jak chcielibyśmy być widziani, rozpoznawani, admirowani. Jakiekolwiek te sny by nie były, z końcem dnia ich efekty względem naszej tożsamości z reguły redukują się do czterech prostych reguł: wszyscy chcemy wyglądać dobrze i być lubiani; wszyscy chcemy mieć kontrolę. Bycie admirowanym i lubionym, posiadanie racji i bycie u władzy. Oto prosty przepis na opisanie najnudniejszego, lecz najbardziej pociągającego z wszystkich miejsc: wewnętrznego kręgu naszej strefy komfortu. Hipotetyczna przestrzeń wolna od jakiegokolwiek zwątpienia w siebie lub wrogości, za to wypełniona po brzegi admiracją społeczną i plemiennym zakotwiczeniem.

Doświadczanie tych czterech sabotażystów jest zasadniczo ludzkie. Wszyscy spotykamy je non stop. A jednak są wśród najpotężniejszych prokurentów podważających wszelkie długotrwałe szczęście. Jest to szczególnie prawdziwe w czasach kryzysu, gdyż czterej sabotażyści zachęcają nas do stosowania wysoce egocentrycznego i skupionego na sobie stylu życia. Zamiast angażować w to, co dzieje się wokół, manipulują nami, aby używać świata jako fałszywego lustra nas samych. W razie podążania za ich głodem, świat redukuje się z otwartej mapy przygód do wyzyskiwanego narzędzia służącego do poprawy wyglądu naszych małych ja, tak aby były lubiane, posiadały kontrolę i wydawały się bystre.

Wciąż jednak, próby dostosowania się do wymogów czterech sabotażystów wymaga potężnego nakładu pracy, zaiste bardzo trudnej pracy, i to takiej, którą cechuje pragnienie zostania wypełnioną perfekcyjnie w każdej pojedynczej interakcji. Częściej nie na odwrót nie udaje się nam usatysfakcjonowanie przynajmniej jednego z czwórki i pozostajemy z rozczarowaniem a propos nas samych lub otaczającego nas świata. Potencjał gniewu, rozpaczy, winy i samozwątpienia jest nieskończony. Oto dlaczego tych czterech sabotażystów jest wszechobecnych w większości naszych interakcji, podczas gdy rzeczywiste szczęście pozostaje z reguły nieobecne.

W naturze kryzysu leży odcięcie naszej zdolności do sukcesywnego zapewnienia obsługi dla tych czterech ciągot. Kryzys, doświadczany zbiorowo lub indywidualnie, osłabia naszą kontrolę, dowodzi że uprzednio stosowane przez nas założenia są mylne i wrzuca nas w wir, który zbija jakiekolwiek pełne wdzięku zachowanie w czołganie się i powłóczenie nogami. Z mistycznego punktu widzenia, kryzysy są znakomitymi okazjami. Przynoszą ze sobą doskonały czas na zrzucenie wszystkich skór ‘ja, mnie i mojego’, jak to określił radykalny mistyk  Johannes Tauler († 1361).

Kilka wieków później, lecz mówiąc w tym samym duchu, Martin Buber ukuł tą cudowną frazę: ‘Nie patrz na siebie, lecz na świat.’

Jakże wyraźnym upomnieniem o mocy takiego podejścia względem nas i świata był rok 2020. Być może w roku 2021 powinniśmy śmielej poeksperymentować z takim podejściem do życia: wyglądajmy wszyscy głupio i wybrakowani, niech nam wszystkim zostanie dowiedzione, że się mylimy i niech będziemy otoczeni przez chaos – tak długo, dopóki mamy siebie nawzajem. Przestańmy zabiegać o chwilową adorację czy sztuczną perfekcję. Zamiast tego śmiejmy się z naszych wad i porażek. I zacznijmy traktować się nawzajem w delikatnością, z którą tak pragniemy, aby traktować nas samych.

Diabeł, który jest Poczuciem Winy

To rozmowa, którą odbyłem z niezliczonymi ludźmi w 2020 r. Próba ucieczki z twierdzy czterech sabotażystów oznacza, że potrzebujemy zatroszczyć się wpierw o własne potrzeby. Dojrzenie do zadbania o siebie cechuje styl życia, w którym nie oczekujemy już od innych aby wypełniali nasze zasadnicze ludzkie potrzeby, lecz stajemy się mistrzami w dokonywaniu tego samodzielnie. Tylko wtedy możemy się uwolnić od oczekiwań otrzymania czegoś w zamian od świata i naprawdę spotkać jego cudowność i magię, odkryte spod przesłon naszych ciągot.

Na nieszczęście jednak, większość z nas zostaje pokonana przez silne odczucia winy, kiedy podchodzimy do własnych potrzeb. Ironia tkwi w tym, że gdy faktycznie robimy robotę, którą tylko my możemy wykonać (tj. zadbanie o siebie samych), ten głos wewnętrznego demona mówi nam, że stąpamy już po krawędzi grzechu i potępienia. Możemy obwiniać naszych kalwinistycznych przodków, katolicyzm, lub – bliżej domu – naszych rodziców, szefów lub dzieci. Nic z tego jednak nie ma znaczenia. Bo kogokolwiek nie wybierzemy do obwinienia za stworzenie tego wprowadzonego głosu, jedyną osobą, która może coś z tym teraz zrobić jesteśmy my. Zgaduję, że to jest właśnie znaczenie bycia dorosłym: być w stanie odróżnić głos naszej świadomości od głosu wewnętrznych sabotażystów, a następnie podjąć dojrzałą decyzję, co zrobimy w następnej kolejności. Wolna wola jest zaiste przygniatającym darem.

Więc oto sugestia: następnym razem, gdy zrobisz coś, co jest prawdziwie dobre dla ciebie samego, swobodnie uznaj, że głosy winy mogą się rozszczekać, lecz nie identyfikuj się z nimi. Pozwól im ze sobą współistnieć, jak złej pogodzie lub zwichniętej kostce. Te rzeczy się po prostu zdarzają, lecz nie muszą nas definiować. Mogą podryfować na peryferia doświadczenia, podczas gdy trzymamy naszą przestrzeń w jego centrum i afirmujemy swoją intencję czynami. Prawdziwa odwaga, jak powiadają, nie jest brakiem lęku, lecz czynieniem tego, co słuszne pomimo lęku. Podobnie postrzeganie siebie z delikatnością i radością nie oznacza braku okazjonalnego poczucia winy; oznacza czynienie tego, co dla nas słuszne, a robienie czego przygotuje nas do bezwarunkowego odbioru świata, na przekór naszej wewnętrznej koegzystencji z poczuciem winy.

rys. red. <|Vv

Jak widzisz koniec końców nie będzie to w żaden sposób śliczne. Jak powiedział Fritz Perls, jedyna droga wiedzie poprzez: możemy wybrać czy wieść nasze życia niespełnionymi, traktując świat jako zamiennik dla naszego własnego braku kompetencji w opiekowaniu się sobą; lub też możemy robić to, co dla nas słuszne i zaakceptować, że nie każdemu będzie się to podobało. Czym to będzie w twoim przypadku? Niebieską czy czerwoną pigułką w 2021?

Koniec końców, największą przeszkodą w osiągnięciu wewnętrznej dojrzałości, która nie jest notorycznym ciężarem dla innych, jest odpowiedzialne satysfakcjonowanie naszych własnych potrzeb kiedykolwiek nadchodzi na to pora. Podchodząc do każdego dnia w taki sposób, możemy pogodzić się z prostą, lecz cierpką prawdą, że od życia naprawdę nic nam się nie należy.

Gdybym miał to przedestylować do esencji, wyglądałoby pewnie tak: cztery afirmacje, do których doszedłem w 2020 r.; cztery zaklęcia, które rzucam na następny rok; cztery antydotum przeciw głosom moich wewnętrznych sabotażystów.

„Poczucie winy jest wrogiem.

Strach jest spustem.

Delikatność jest balsamem.

Nieszczęście jest zaproszeniem.”

– UROK NA 2021

THEOMAGICA.COM /Frater Acher/

Dodaj komentarz